A. polska emerytura dla australijczyka
Dzis otrzymalem
droga pocztowa przedziwny, nie zawierajacy zadnego nazwiska ani podpisu nadawcy
list urzedowy, ktory zalaczam wraz z ze swoim komentarzem i niektorymi posiadanymi
przez siebie dokumentami .
Nie jest to odpowiedz do nadawcy, bo nadawcy
imiennie... nie ma. Pewnie znowu jakis
hoax. Centrum pogrozek i porad znajduje sie na Tasmanii – co mi pachnie tym ze
Szczepanska & Co znalazla sobie tam zaulek i przytulek. Na razie wysylam
tylko do Ciebie, Andrzeju jako ciekawostke zoologiczna. Czekam na zapowiedziane
formularze i porady. Nie wiem czy formularze wykorzystam – nie czuje zapalu,
czuje cos w rodzaju obrzydzenia.. Podziel sie tym z Twoimi przyjaciolmi z Europejskiej
Palestry.. Natomiast zapewne (bez niniejszego wstepu) powiesze to na swojej
witrynie, bo wyglada mi na to ze Tuskowa Piata kolumna przeciera sobie droge do
najbardziej odleglego kraju – czyli na antypody. Pewnie sie dziwisz – ale mnie sie rzygac chce
bo widze w tym ktores z kolei przecieranie drogi dla V kolumny wybierajacej sie
do Australii i innych krajow z geba po tuskowej kwescie. Jezyk ponizszego pisma
na to wskazuje... /M.
Od ponad
dwudziestu trzech lat mieszkam w Australii co jest, łącznie z
przyczynami i skutkami, udokumentowane
na mojej witrynie:
http://members.iinet.net.au/~miroslaw/index.htm , w wielu jej działach.
Zainteresowanych
detalami odsylam (ale nie zmuszam) do czytania calosci tej witryny. Pewne fakty
zwiazane ze sprawa emerytury polskiej czuje sie zobowiazanym opisac i
skomentowac. Okolicznosci polityczne powodujace wyjazd z Polski, represyjna polityka, zakazy zatrudnienia w PRLu, czyli stosowane
bandyckie represje wyganiajace wlasnych obywateli (a przy tej okazji
umozliwiajacy wysylanie do obcych krajow swojej wlasnej V kolumny), oraz
dzisiejsze represje gospodarcze w Polsce i okradanie swoich obywateli. W najlagodnijszych slowach
– zniechecanie represjonowanych wlasnych obywateli do dalszego pobytu w swojej
ojczyznie.
W skrocie -
realia polskie w odniesieniu do mnie, sa takie:
1 tytul
mgr inz. uzyskalem na Politechnice Wroclawskiej w grudniu 1964:
W roku 1987
ukonczylem (pracujac) studia podyplomowe w nastepujacych kierunkach:
Pierwsza prace
podjalem 5 lutego 1965 w Kolobrzegu, u fundatora mojego stypendium - MPGK,
ktore nie bardzo wiedzialo co ze mna
robic i z ulga „sprzedalo” mnie Wojewodzkiemu Przedsiebiorstwu Robot
Komunalnych w Koszalinie , z ramienia ktorego prowadzilem, jako kierownik
robot, odbudowe zniszczonej wciaz po
wojnie sieci gazowej miasta Kolobrzegu. Pracowalem na tym stanowisku do czerwca
1966 caly czas weszac wokol za praca w projektowaniu, do ktorej czulem sie
„powolanym” i zachecanym przez moich profesorow Politechniki:
Do kolobrzeskiej
pracowni Miastoprojektu trafilem na wlasna
prosbe w tymze czerwcu 1966 , na stanowisko st. asystenta – co oznaczalo
moja rezygnacje z poborow kierownika
robot w WPRK (3000 zl miesiecznie) i
obnizenie ich do 1900 zl/mies. Oznaczalo to jednak atrakcyjna dla mnie prace
oplacana akordowo od cennikowej wartosci wykonanych projektow – pomniejszonych
o oplate za autoryzowanie ich przez kierownika zespolu, posiadajacego
uprawnienia budowlane ktorych otrzymanie wymagalo stazu (1 rok w wykonawstwie i
3 lata w projektowaniu na stanowisku co najmniej starszego asystenta). Plus
zdanie wymaganego egzaminu panstwowego.
Okazalo sie ze w
swojej sympatii do projektowania wykonywalem w tej nowej pracy kilkakrotnie
wiecej projektow niz moj „autor”, jakosc byla bez zarzutu i te placone 15% haraczu za podpis bez sprawdzanie
przyprawialy mnie o bol zebow. Na szczescie sytuacja stala sie widoczna i moj
staz przeduprawnieniowy zostal skrocony
przez ministerstwo na wniosek dyrekcji Miastoprojektu i
Koszalinskiego Zjezdnoczenia Budowlanego. Egazmin na uprawnienia zdalem z wynikiem
100/100 (ta praca to bylo dla mnie hobby) w maju 1968 i w uznaniu wynikow pracy
przed uprawnieniami i wynikow egzaminow na uprawnienia – znow na wniosek
Zjednoczenia dostalem nominacje na starszego projektanta - z pominieciem kilku
lat ustawowego stazu na stanowisku projektanta. Do tej pory mam swoja imienna
pieczatke z maja 1968 roku z tytulami, nazwiskiem, stopniem starszego
projektanta i z numerycznym zakresem uprawnien :
mgr inz. Miroslaw
Krupinski
starszy projektant
upr. bud. par 8.1.1. nr
5/68
2
Powracajac na chwile do korzysci szybkiego i dobrego
jakosciowo projektowania – w porownaniu do pensji 3000 zl/mies poprzedniego
kierowania robotami – moje zarobki jako st. asystenta w drugiej polowie roku
1966 wyniosly srednio 6200 zl/mies,
srednia z roku 1967 – ponad 10 000/mies.
Kiedy na poczatku roku 1972 przenioslem sie do Miastoprojektu Olsztyn byla to
juz roczna srednia ponad 12 000 mies
- czyli ponad pieciokrotna srednia krajowa. W Olsztynskim Miastoprojekcie zarobki rowniez szly systematycznie w gore.
Odszedlem z Mistoprojektu Olsztyn we wrzesniu 1976 kiedy milosc do mnie
ochlodla po moim demonstracyjnym wyjsciu ze spedu zalogi zwolanego 27 czerwca
1976 dla potepiania warcholow z Radomia i z Ursusa. Wyszedlem z tego spedu (sam
jeden) ze slowami: - „zebym mogl kogos potepiac – to musze wpierw wysluchac co
ma do powiedzenia”. Nikt nie odezwal sie ani slowem, siedzaca obok mnie zona
(tez starszy projektant) nie powiedziala ani slowa i zostala na spedzie. Trzy miesiace pozniej pracowalem juz na takim
samym stanowisku w olsztynskim Biurze Projektow Budownictwa Komunalnego gdzie w
ciagu najblizszych trzech lat moje i dwoch innych starszych projektantow
srednie zarobki zaczely przekraczac 20 tys zlotych na statystyczny
miesiac. No a potem zaczela sie
„Solidarnosc” i kokosy sie dla mnie skonczyly, bo najpierw bylem
wspolorganizatorem „S”, potem rzecznikiem prasowym MKS i ZR i nie mialem czasu
na projektowanie (BPBK przez jakis czas
placilo mi srednie pobory ktore juz zdazyly zjechac do okolo 16 K/mies). W czerwcu 1981 zostalem wybrany
przewodniczacym Warminsko-Mazurskiego ZR „S” – i biuro projektow juz musialo
sie rozejrzec za inym inzynierem na moje miejsce. Na boku tez bylo zapotrzebowanie
na opinie w tej dziedzinie co zaowocowalo nowym „zaszczytem” i nawykiem
autorytatywnego wypowiadania sie.
3
Moje pozniejsze wynagrodzenie jako viceszefa KK „S” ( od pazdziermika
1981) bylo o okolo 4 tys na miesiac
nizsze niz moje maksymalne uzyskiwane wczesniej zarobki akordowe w
projektowaniu. Nie zdazylem sie tym zmartwic – kilka miesiecy pozniej bylem
juz, jako wiceprzewodniczacy Komisji Krajowj i przewodniczacy Krajowego
Komitetu Strajkowego aresztowany, skazany i uwieziony (vide moja ksiazka
„Zaulki Zbrodni”: „http://members.iinet.net.au/~miroslaw/ZZ.htm” i zawarte w niej dokumenty).
4
Detale mozna tez znalezc w zeszlogrudniowej publikacji
IPN pod adresem URL:
5
Po 21 miesiacach wiezienia wrocilem do Olsztyna (18
wrzesnia 1983) gdzie pracy dla mnie juz nie bylo. W czasie mojej
nieobecnosci Prokuratura Marynarki
Wojennej zabrala na przeszukanie mojego trzyletniego Fiata 125, ktorego juz
wiecej nie zobaczylem. Ciagnacy sie
dlugo proces z Prokuratura z pomoca odwaznych adwokatow wygralem, ale wtedy
odwolalo sie od wyroku Dowodztwo WP. W miedzyczasie jeden z adwokatow wyemigrowal
a drugi dostal w przeddzien finalowej rozprawy zawalu, na szczescie nie
smiertelnego. Bronilem sie sam i o dziwo – wygralem (oczywiscie argumentacja
byla zasluga moich adwokatow – ale Sadowi Najwyzszemu widocznie spodobalo sie
moje selfmecenesowanie – bo nie tylko rewizje Dowodztwa WP oddalil, ale dolozyl
uzasadnienie wyroku ktore zaraz po rozprawie otrzymalem). „Wygrane
odszkodowanie” wystarczyloby na kupno okolo polowy uzywanego Fiata 125, ale byl to jednak jakis
przelom lub zapowiedz przelomu (byl to juz rok 1986).
6
Zakaz zatrudnienia mnie jako inzyniera w biurach
projektow, skonfiskowane oprocz fiata w pelni oplacone i juz przydzielone (10
grudnia 1981) po przelewie mojej ksiazeczki mieszkaniowej mieszkanie rozplynelo
sie w sinej mgle, czego do tej pory (rok 2010) mi nie zreskompensowano.
Otworzylem wiec jeszcze w roku 1984 prywatna pracownie projektowa – ale wizyty
SBecji u klijentow szybko ja opustoszyly. Niemniej – wyrejestrowalem ja dopiero
przed samym wyjazdem. Bo a nuz cos sie zmieni...
7
Wyjechalismy z Polski 7 maja 1987 roku. Zarowno ja jak i
moja owczesna zona i moj piecioletni syn zostalismy wyposazeni w paszporty ze
stemplami „upowaznia do jednokrotnego przektoczenia granicy PRL”. Wiecej mozna przeczytac w mojej dostepnej
internetowo ksiazce „Australijska
Przygoda”: http://members.iinet.net.au/~miroslaw/AP1.htm
oraz w moich
tekstach publicystycznych publikowanych na moich witrynach od roku 1996. Ze
Australie polubilem – mozna znalezc w ksiazce
„Australiskie Migawki”: http://members.iinet.net.au/~miroslaw/AM1.htm
8 W skrocie – jak to bylo do tej pory w Australii:
a/ 1987-05-08 -
przylecielismy do Sydney dzien po wylocie z Polski i zakwaterowano nas w
Westbridge Migrant Centre, gdzie zapewniono nam wyzywienie, podstawowy kurs
jezyka angielskiego, i pomniejszone o drobne oplaty zasilki (co bylo OK – bo w
Polsce pozwolono nam zakupic za zlotowki tylko rownowartosc chyba 12 AUD na
osobe).
b/ w
pazdzierniku moja malzonka znalazla sobie innego partnera, w zwiazku z tym na
drugi dzien przeprowadzilem formalna i
potwierdzona przez Sedziego Pokoju (czy tez Settlement Officera) separacje i
opuscilem Migrant Centre. Nie dziwie sie jej – biegalem na dwa rownolegle kursy
angielskiego nie liczac tego w Migrant Centre i jakis czas malowalem sciany
zeby zebrac na oplaty zwiazane z weryfikacja kwalifikacji i oplaty za wpisowe i
za czlonkowstwo w Institution of Engineers. Zostalem zweryfikowany i
zarejestrowane jako Member (MIEAust) w dwoch specjalizacjach – 1/ systemy wodne
i kanalizacyjne miast (kierunek moich studiow i pracy magisterskiej) i 2/ technologia wody i sciekow oraz ochrona
srodowiska (temat moich studiow podyplomowych w Polsce – 1977-78). Oba
uprawiane przez opisany wczesniej okres projektowania w Polsce.
c/ Od listopada
1987 zaczalem pracowac jako inzynier konsultant w firmie Zyg Rytter &
Partners bedacej skladnikiem grupy Carringtona w Sydney. Pozniewaz bylem
swiadom swoich brakow jezykowych zaproponowalem zatrudnienie mnie za
wynagrodzeniem o szesc tysiecy rocznie nizszym. Po kilku tygodniach, pomimo
wspomnianych polonizmow w tym co mowilem i pisalem – dostalem pelna oglaszana
stawke.
UWAGA – TO WAZNE: Ja nie
przyjechalem do Australii jako ubiegajacy sie o status refugee uciekinier.
Zostalem do Australii zaproszony przez grupe Amnesty International z Sydney,
ktora w czasie mojego uwiezienia korespondowala z moja zona a pozniej ze mna.
Kiedy udalem sie na pierwsza rozmowe do Ambasady Australii w Warszawie - na
pytanie o powod dla ktorego ubiegam sie o status emigranta pobytu stalego – odpowiedzialem ze ubiegam
sie tylko pod tym warunkiem ze moje wyksztalcenie i doswiadczenie jest dla
Australii przydatne. Kiedy mieszkalem i precowalem w Perth jako inzynier projektant – zostalem zapytany
przez miejscowe wladze czy mam ochote na status obywatela przed uplywem
ustawowego okresu wyczekiwania. Potwierdzilem i wymagany okres wyczekiwania
skrocono.
Wczesniej (1986)
mialem podobną propozycje z Norwegii gdzie zostalem w czasie stanu
wojennego mianowany honorowym czlonkiem Zwiazku Architektow. Uwazalem ze to
bylo za blisko i ze Polska w zasiegu reki bedzie kusic i zmiekczac. A tego
czemu przyjrzalem sie w Polsce przed wyjazdem mialem juz dosc. Mysle ze moj
wybor byl sluszny, choc i tak przez dwa lata snily mi sie moje polskie sciezki,
moj letni dom ktory projektowalem i budowalem sam i moje wspaiale ponad 1000 ha
jezioro Pluszne przed tym letniakiem.
PODSUMOWANIE:
To ubieganie sie
o polska emeryture nie jest moim pomyslem. Moja wlasna opinia o obecnym
rzadzie, ktory rzadzac jak mafia doprowadza Polske do ruiny, niesplacalnego
zadluzenia zagranicznego i niesplacalnego juz zadluzenia u krajowych
depozytariuszy bankowych, oraz do glodowej sytuacji polskich emerytow. Plus
niedozywienia dzieci szkolnych, zaniedbaniach w ochronie przeciwpowodziowej
Polski, zaniedbaniach w stanie jej drog
itp - budzi moje obrzydzenie. Jako obywatel australijski (od wrzesnia
1989) i rownoczesnie posiadacz niewaznego juz dawno paszportu polskiego z
napisem „Z prawem do jednokrotnego przekroczenia granicy polskiej” – czulbym
obrzydzenie trafiajac spowrotem w sytuacje ktorej poczatki przed wyjazdem
widzialem i skutki (polityczne, gospodarcze i spoleczne) trafnie przewidywalem.
Jezeli
miedzynarodowe porozumienie pomiedzy Australia i Polska przewiduje wzajemna
refundacje czesci kosztow emerytalnych przyjetych bez zastrzezenia i w wieku
przedemerytalnym na swoje terytoria – to
proponuje refundowac to jako calosc
bezposrednio rzadom uczestniczacych w porozumieniu panstw. Jak dla mnie –
ubieganie sie o ochlapy od tych ktorzy 30lat temu okradli mnie z mieszkania,
ukradli moj samochod, pozbawili mnie bezprawnie wolnosci i wydali calej mojej
rodzinie (lacznie z 5 letnim dzieckiem) paszporty pozwalajace jedynie na wyjazd
z Polski lecz nie na powrot do niej –
wybieranie sie do niej na zebry – stanowiloby taka sama zniewage jak dla
milionow polskich obywateli podleglosc ich nieudolnym i sprzedajnym rzadom.
Miroslaw
Krupinski, 62 Bayonet Head Rd, Albany, WA 6330, Australia
mgr inz., Studia podyplomowe, uprawnienia budowlane par.
8.1.1, polski certyfikowany biegly sadowy, MIEAust, CPEng, Member of AWWA... Co
za cholerny Swiat. Rzygac mi sie chce.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uwagi
koncowe: 1.
Dokumentow potwierdzajacych te i inne kwalifikacje mam wiecej. Dokumentow
dotyczacych bezprawnych represji w stanie wojennym i po nim – jeszcze wiecej. W
tym: pozbawienia wolnosci, utraty skradzionego mi przez Prokurature Marynarki
Wojennej. samochodu. Skonfiskowanie posiadanego i w pelni oplaconego
mieszkania, pozbawienie mozliwosci wykonywania swojego zawodu inzyniera,
falszowanie danych dotyczacych zarobkow. Wygralem dzieki swoim adwokatom i
swojemu uporowi w dochodzemiu prawdy kilka procesow ze sprawcami - ale nie wyrownalo to strat. Sugeruje
proponujacym mi ekspertom z Centerlinku aplikowanie o odszkodowanie -
zapoznanie sie z trescia moich ksiazek „Zaulki Zbrodni” i „Zaulki Prawa” oraz
zawartych w nich kompletnych dokumentow dotyczacych tamtych wydarzen. Jezeli beda
wygladaly na nieprawdopodobne – proponuje sprawdzenie prawdziwosci opisywanych w moich ksiazkach
wydarzen z Instytutem Pamieci Narodowej w Polsce, z Trybunalem Praw Czlowieka w
Strasssburgu gdzie wygralem proces nazwany przez pozwanych „procesem Krupinski versus Polska” Nazwa nie jest
prawdziwa – byl to proces Krupinski versus rzadowa i wojskowa mafia PRLu, ktora
to mafia zastapiona zostala mafią rzadzacych obecnie w Polsce
postkomunistow i ich Consortes.
Uwaga 2 – formalno prawna: Deklaracje obecnego rzadu polskiego odsylaja ubiegajacych sie o
polskie emerytury do okresow zatrudnienia w obrebie ostatnich dwudziestu lat
(czyli od roku 1990). W ten sposob uchylaja sie oni od odpowiedzialnosci Polski
za stan wojenny, za zbrodnie komunistyczne i za zniszczone archiwa dotyczace
zniszczonych dokumentow skarbowych i zatrudnieniowych i za inne popelnione
wczesniej niegodziwosci mafijnego rzadzenia, ktore sami dzis powtarzaja i
nasladuja. Polska jest na granicy katastrofy i wydaje im sie ze drenowanie srodkow
finansowych od rozsianej po Swiecie Polonii ich uratuje. Nie uratuje – bo punkt
krytyczny juz zostal przekroczony i zaciagniete przez nich dlugi sa juz
niesplacalne. W kazdym razie nie przez nastepnych kilka pokolen.
Ta decyzja opisana w uwadze 2 powinna mnie wlasciwie cieszyc – ze
nie mam nic wspolnego z ich „dwudziestoletnia gospodarka” i metodami rzadzenia.
Opuscilem Polske 23 lata temu deklarujac
formalnie w swoim wniosku paszportowym
ze nie chce miec z tak rzadzonym panstwem nic wspolnego. W zamian
uhonorowano nas – mnie i moja rodzine lacznie z piecioletnim wtedy synem
Dominikiem paszportami bez prawa powrotu („upowaznia do jednorazowego
przekroczenia granicy panstwa”). A to co sie dzis w Polsce dzieje nie rozni sie
od praktyk PRLu niczym, poza dziesiejszym faktem ze dlug zagraniczny Gierka
wynoszacy wtedy okolo 20 miliardow dolarow
(w sumie wykorzystanych o wiele lepiej niz robi to obecny rzad polski)
wzrosl prawie dwudziestokrotnie. Od roku 1989 jestem obywatelem Australii i nie
wyjedzalem z niej ani razu. Owszem – Polska mi sie kilka lat snila ale byly to
sny o moich wydeptanych tam sciezkach i szczesliwie przezytych tam pierwszych
48 latach mojego tam zycia. Nic wiecej poza tymi wspomnieniami nie oczekuje od
Polski i Polakow – nawet zwrotu zagrabionego mi mienia i zarobkow wynikacego z
pozbawienia mnie prawa pracy w okresie stanu wojennego i po nim. Moze oczekuje
jedynie troche uczciwosci i umiejetnosci rzadzenia tym, niegdys rowniez moim, krajem. Nie wszystko
daje sie zalatwiac metoda smolenska... I nie zawsze bezkarnie.
Wniosku o Polska emeryture skladal nie
bede i mam nadzieje ze Australia na tym kontrakcie z Polska nie wyjdzie jak
Zablocki na mydle, kiedy skompromitowani obecnie „polscy” rzadzacy politycy
zaczna uciekac przed odpowiedzialnoscia z Polski na antypody – do uscielonych
przez reszte czesto juz glodujacych dzis Polakow – szczegolnie
niedokarmianych w szkolach dzieci –
cieplych gniazdek i dziupli...
Miroslaw Krupinski
11 pazdziernika 2010 roku.